Medytacja 2: Syn – Emmanuel
Podejmuję drugą medytację rekolekcyjną, którą będę przeżywał przez kolejne pięć dni, rozważając znów radosne tajemnice różańca.
Podobnie jak w odniesieniu do Ojca niebieskiego, tak samo w odniesieniu do Syna Bożego pragnę głębiej przeżyć to pierwotne objawienie, jakie miało miejsce w tajemnicy poczęcia, narodzin i wzrastania Jezusa Chrystusa.
Od początku przeżywam to doświadczenie w kontemplacji imienia, którym prorok nazwał Mesjasza. Brzmi ono: „Emmanuel”, to znaczy „Bóg z nami”. Poprzez tajemnicę Wcielenia prawda ta nabiera zupełnie nowego znaczenia. Jest to nowość tak wielka, że całe niebo staje zdumione i wszyscy mieszkańcy ziemi, którzy tę prawdę poznali, trwają w zachwycie.
O tej niezwykłej prawdzie mówi najpierw sam fakt, że Bóg stał się człowiekiem. Słowa wyjaśnienia przyjdą później. Najpierw przemawiają czyny. Najpierw jest nam ofiarowany dar. Przychodzi w ukrycie, nie rozpoznany, ale prawdziwie obecny.
Emmanuel – Imię Jezusa
Bóg w swej miłości zawsze „idzie na całość”. Należy to do Jego istoty. Nie umie kochać „trochę”. Zawsze kocha bez granic, bez wyjątków i bez warunków. Jego miłość jest boska. Taki jest Ojciec, taki jest Syn, taki jest również Duch Święty. Taki jest Bóg w Trójcy Świętej Jedyny.
Tylko miłością można wytłumaczyć najbardziej niezwykły fakt w historii, mianowicie, że Syn Boży stał się człowiekiem, że przyjął naturę ludzką, którą sam wcześniej stworzył, że chciał z człowiekiem dzielić życie od początku do końca. Również zrozumienie tej tajemnicy dokonuje się przez miłość. Tylko kochające serce odnajduje się na drogach miłości, jakimi kroczy Bóg.
Emmanuel to jedno z imion Jezusa. Przywołujemy je głównie w kontekście Jego narodzin. Wtedy bowiem prawda, zawarta w tym imieniu, przemawia do nas ze szczególną mocą. Bóg jest z nami nie tylko przez to, że nas stworzył i nad nami czuwa. On jest z nami w jeszcze głębszym sensie, gdyż przyjął ludzką naturę i zjednoczył ją ze swoją boską naturą. Jest z nami, gdyż będąc prawdziwym Bogiem, stał się prawdziwym Człowiekiem.
W czasie publicznej działalności, gdy będzie wyjaśniał tajemnicę sądu ostatecznego, skieruje do nas słowa: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25,40). Powie także: „Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili” (Mt 25,45).
Zanim tę prawdę wyjaśnił w słowach, przeżywał ją na co dzień, od pierwszej chwili swego poczęcia, a potem narodzenia. Cokolwiek ktoś uczynił dla Dziecięcia, które Maryja nosiła w łonie, uczynił, choć nieświadomie, dla Syna Bożego. Wszystko, co ktoś uczynił lub nie uczynił dla małego Jezusa, bawiącego się z innymi dziećmi obok swego domu, uczynił nie tylko dla człowieka, którego widział, lecz także dla Boga, którego nie widział. Tak trzeba również spojrzeć na młodzieńca, który dorastał w Nazarecie i nosił w sobie młodzieńcze pytania, tęsknoty i oczekiwania. Ludzie odnosili się do Niego, jak do Jego rówieśników. Byli nieświadomi, że cokolwiek mówią do Niego, cokolwiek czynią dla Niego, a także cokolwiek robią wspólnie z Nim, spotykają podwójną tajemnicę. Ma ona swój zwyczajny ludzki wymiar, ale ma także swój boski wymiar, gdyż ten młody człowiek był Synem Bożym.
W radosnych tajemnicach różańca rozważamy ukryte życie Jezusa. Tym, co było najbardziej „ukryte”, to Jego Bóstwo. Nikt nie mógł widzieć Bóstwa, nawet Maryja i Józef. Można było przyjąć tę prawdę tylko przez wiarę. W sposób oczywisty, także dla ludzkiego wzroku, stanie się to widzialne dopiero na sądzie ostatecznym. Tam nikt nie będzie miał wątpliwości, że Chrystus był obecny w każdym człowieku i cokolwiek uczyniliśmy lub nie uczyniliśmy dla człowieka, On odnosił to osobiście do siebie samego.
Zanim Jezus ukryje się w znakach chleba i wina, a my będziemy klękać przed Nim, prawdziwie obecnym pod osłoną tych znaków, najpierw ukrył się w ludzkiej postaci. Ukrył się w każdym dziecku, w każdym młodym chłopcu i dziewczynie, w każdym mężu i żonie, w każdym członku rodziny. Trzeba mocno podkreślać to pierwszeństwo rodziny w objawieniu tajemnicy Emmanuela, gdyż nie jest to bynajmniej przypadek lub jakiś mało znaczący wstęp do tego, co Jezus będzie mówił i czynił w czasie publicznej działalności oraz w czasie męki i po zmartwychwstaniu.
W swoim objawieniu przyjął On najpierw postać dziecka, a przez to ustanowił również pewien porządek poznawania tej tajemnicy. Można powiedzieć, że najpierw trzeba się tej prawdy nauczyć w rodzinie, w codziennym patrzeniu na dzieci, w trosce o dzieci, w trudzie wychowania dzieci. Każde dziecko jest podobne do tamtego Dziecięcia z Betlejem, a nawet więcej, szczególnie po przyjęciu sakramentu chrztu, w tym dziecku jest obecny Jezus, co wcale nie znaczy, że człowieczeństwo tego dziecka zostaje ograniczone. Jezus uświęca każdy dzień dziecka, ale nie zmienia praw wychowania dziecka i jego ludzkiego rozwoju.
Emmanuel – Miłość wcielona
Spotkanie z Jezusem, Emmanuelem, jest zawsze spotkaniem z odwieczną Miłością, która zamieszkała pośród ludzi i która zawsze pośród nich pozostanie. Nawet jeśli poszczególne osoby mogą znaleźć się w takim stanie ducha, że nie czują nieskończonej miłości, jaką Bóg ich otacza, to ich odczucia nie zmieniają prawdy, objawionej w tajemnicy Wcielenia i w pełni ukazanej w tajemnicy Odkupienia. Powracam do tej prawdy rozważając słowa Ojca Świętego Jana Pawła II.
„«Bóg jest miłością». Te słowa, wypowiedziane w jednej z ostatnich ksiąg Nowego Testamentu, w Pierwszym Liście św. Jana ewangelisty (4,16), stanowią jakby ostateczny zwornik tej prawdy o Bogu, która torowała sobie drogę poprzez wiele słów i wiele wydarzeń, aby stać się oczywistością wiary wraz z przyjściem Chrystusa […]. Wiara Kościoła osiąga swój szczyt w tej prawdzie o Bogu: jest Miłością! Objawił siebie samego jako Miłość ostatecznie i definitywnie w Krzyżu Chrystusa i w Jego zmartwychwstaniu. «Myśmy poznali i uwierzyli miłości, jaką Bóg ma ku nam» – kontynuuje apostoł Jan w swym Pierwszym Liście – «Bóg jest miłością, kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim» (1 J 4,16).
Ta prawda o Bogu, który jest Miłością, stanowi jakby szczyt wszystkiego, co zostało objawione «przez proroków, a na końcu przez Syna» – jak mówi List do Hebrajczyków (por. 1,1). Równocześnie prawda ta rozświetla wszystko, co zawiera się w Objawieniu Bożym, a w szczególności – rozświetla objawioną rzeczywistość stworzenia i rzeczywistość Przymierza. Jeżeli stworzenie ujawnia wszechmoc Boga – Stwórcy, to wszechmoc ta ostatecznie tłumaczy się przez miłość. Stworzył – bo mógł, bo jest wszechmocny, wszechmocą jednak kierowała mądrość i miłość. To dzieło stworzenia. A dzieło Odkupienia ma jeszcze bardziej radykalną wymowę i w jeszcze bardziej radykalny sposób świadczy o tym, że wobec zła, wobec grzechu stworzeń pozostaje tylko miłość jako wyraz wszechmocy. Tylko miłość wszechmocna potrafi wyprowadzić dobro ze zła oraz nowe życie z grzechu i śmierci! […].
Stary Testament z pewnością przygotowuje do tego ostatecznego objawienia się Boga jako Miłości. Przygotowuje poprzez wiele natchnionych wypowiedzi. Czytamy więc np.: «Nad wszystkim masz litość, bo wszystko w Twej mocy. […] Miłujesz bowiem wszystkie stworzenia, niczym się nie brzydzisz, co uczyniłeś, bo gdybyś miał coś w nienawiści, nie byłbyś tego uczynił. Jakżeby coś trwać mogło, gdybyś Ty tego nie chciał? […] Oszczędzasz wszystko, bo to wszystko Twoje, Panie, miłośniku życia!» (Mdr 11,23-26)” (Jan Paweł II, Audiencja generalna, 2.10.1985).
Emmanuel – Miłość uzdrawiająca człowieka
Bóg, który jest miłością, pragnie być blisko ukochanej osoby. Stworzył człowieka z miłości, uzdolnił go do miłowania, dał mu poznać, jak potężna, piękna i uszczęśliwiająca jest miłość, która łączy mężczyznę i kobietę w małżeństwie, jakim bogactwem jest każda forma miłości, która jest obecna w ludzkim sercu.
Ten stan życia człowieka zmienił się przez upadek pierworodny. Nie zniszczył on całkowicie zdolności człowieka do miłowania, ale wprowadził w jego życie inną siłę, którą najczęściej nazywamy pożądliwością. Jest to trucizna, którą nieprzyjaciel wprowadził w krwioobieg miłowania. Stawia ona w centrum siebie samego i własne zadowolenie, a nie dba o szczęście drugiego człowieka, nawet tego najbliższego.
Gdy człowiek poddaje się tej potrójnej pożądliwości, wtedy staje się ona dominującą siłą w jego życiu, a słabnie jego zdolność do autentycznej miłości. Główną siłą, której w takim człowieku wszystko jest podporządkowane staje się chęć zaspokojenia siebie i swoich chorych ambicji, dążenie do zajmowania się przede wszystkim sobą i oczekiwaniem na to, że inni będą mu usługiwać.
Nie jesteśmy jednak bezradni wobec pożądliwości. Przez pracę nad sobą i współpracę z Bogiem może sprawiać, że ona osłabnie i będzie umierać, a bardziej intensywnie zacznie się rozwijać autentyczna miłość osiągając moc, którą widzimy w życiu świętych.
Szczególnym miejscem, w którym nieustannie toczy się walka między miłością a pożądliwością jest małżeństwo i rodzina. Tam bowiem jest najwięcej relacji osobowych, w których szukanie siebie lub służenie innym, dokonuje się codziennie, przez lata, w sprawach wielkich i małych, bez nakładania masek i udawania. Każdy objawia swoje oblicze, swoją zdolność do miłowania oraz swoje uzależnienie od egoizmu. Ku rodzinie więc najpierw kieruje swoje kroki Syn Boży, gdy przychodzi na ziemię. Przynosi miłość i sam jest Miłością. Ofiarowuje człowiekowi swoją obecność, swoją czystą i piękną miłość, wolną od jakiejkolwiek pożądliwości i szukania siebie, dar pochodzący z nieba, ale przyjmujący ludzką postać.
Emmanuel – Syn Ojca niebieskiego
Rozważając radosne tajemnice różańca przeżywam misterium obecności Syna Bożego w ludzkiej rodzinie. Jezus wchodzi w życie Maryi i Józefa i wypełnia to życie sobą, swoją ludzką i boską tajemnicą. Wchodzi On również w życie każdej rodziny, która się na Niego otwiera. Przynosi miłość, która ma najpierw postać miłości dziecięcej. Jest to pierwsza i najbardziej podstawowa forma miłości, jaką On objawia i jaką przynosi na świat.
Człowiek, który jednoczy się z Jezusem, uczy się takiej właśnie miłości. Uczy się najpierw od Jezusa, który jest dzieckiem, potem od Tego, który jest młodzieńcem, a następnie od Tego, który jest dorosłym Nauczycielem ludzkości. Każde Jego słowo i każdy Jego czyn, każdy przeżyty przez Niego dzień i każdy ofiarowanym na rok obecności pośród nas, miał na sobie mocno odciśniętą, duchową pieczęć – Jestem Synem Ojca niebieskiego. Wszystko było podporządkowane Ojcu, wszystko ku Ojcu zmierzało, wszystko było pełnieniem Jego woli. Mijały lata, a On nie tylko nie wyrastał z tego „bycia Synem”, lecz w swoim ludzkim umyśle i sercu coraz lepiej rozumiał, że wszystko od Ojca otrzymał, że Ojciec nad nim czuwa, że przez Ojca został zrodzony.
Patrząc nad Dziecię Jezus, a potem na dorastającego Młodzieńca z Nazaretu, uczę się coraz lepiej odkrywać prawdę o sobie, o tym, że jestem dzieckiem Ojca niebieskiego w Jezusie Chrystusie, Jego Synu, mocą Ducha Świętego.
Pytania
Kończąc tę kolejną pięciodniową medytację i równocześnie przeżywanie wszystkich radosnych tajemnic różańca chcę sobie znów postawić kilka pytań, aby bogactwo i piękno prawdy o Emmanuelu jeszcze bardziej przeniknęło moje życie.
– Jak często nazywam Jezusa imieniem „Emmanuel? Czy przeżywam z coraz większą wiarę prawdę o tym, że „Bóg jest z nami”?
– Jak rozwija się moja wiara w to, że Chrystus jest obecny w każdym człowieku i cokolwiek uczynię lub nie uczynię człowiekowi, Chrystus przyjmuje to do siebie? Czy udaje mi się przeżywać tę prawdę w życiu rodzinnym, w odniesieniu do małych, dorastających i dorosłych dzieci, a także we wszystkich rodzinnych relacjach?
– Czy rośnie w moim sercu wiara w to, że Bóg mnie kocha miłością doskonałą, najwyższą, pełną, bez granic? Czy świadomość tej miłości sprawia, że mam w sercu pokój i radość, że powierzam Bogu moją przeszłość i z ufnością patrzę w moją przyszłość?
– Jak radzę sobie w walce miłości z pożądliwością? Co bierze we mnie górę: troska o siebie, czy troska o innych, oczekiwanie aby mi służono czy gotowość służenia? Czy w tej walce umiem przyjąć dar obecności Emmanuela – Boga z nami, który mieszka w moim sercu?
– Czy pamiętam, że od chwili chrztu świętego jest dzieckiem Ojca niebieskiego? Czy w miarę upływu lat rośnie we mnie radość bycia dzieckiem takiego Ojca i troska o to, aby żyć jak dziecko Ojca niebieskiego? Czy rozważając radosne tajemnice różańca uczę się od Jezusa coraz głębszego rozumienia tajemnicy bycia dzieckiem samego Boga?